Dlaczego bliscy nas ranią?

Są takie trudne pytania, które choć powtarzają się często, to jednak wciąż nie potrafimy na nie odpowiedzieć. Jak bowiem logicznie wytłumaczyć, dlaczego ludzie ranią się wzajemnie? Szczególnie dotkliwe jest to wtedy, gdy krzywdzą nas najbliżsi, czyli osoby, które kochamy.


Prawdopodobnie każdy z nas choć raz „sparzył się” na drugim człowieku. Im częściej doświadczaliśmy takich sytuacji, tym silniejsze mechanizmy obronne w sobie wykształciliśmy. Nauczyliśmy się zakładać nasze mentalne pancerze ochronne i zdejmować je przed bliskimi – rodziną, partnerami, przyjaciółmi. Wówczas odkrywamy się, pokazujemy takimi, jakimi jesteśmy. Niczego i nikogo nie musimy udawać, jesteśmy sobą. Najbliżsi poznają zatem nasze najczulsze punkty i intuicyjnie doskonale wiedzą, gdzie potencjalnie uderzyć, aby zabolało najmocniej. I kiedy dochodzi do momentu zadania ciosu, to boli on szczególnie mocno, ponieważ zadaje go ważny dla nas człowiek. A przecież to właśnie te osoby, które są najbliżej, mają na nas najistotniejszy wpływ. Ich postawy i działania wpływają na nasz nastrój i poczucie wartości.

Problem polega na tym, że gdy nie potrafimy zrozumieć celowości tych działań, to niejednokrotnie niesłusznie przyjmujemy poczucie winy za zaistniałą sytuację. Głębsza analiza tego tematu pozwoliła mi zauważyć kilka prawidłowości…

Pierwsza z nich nawiązuje do teorii Erwina Goffmana – wybitnego amerykańskiego socjologa, który twierdził, że najważniejszym elementem w naszych relacjach jest TWARZ, czyli to, jak chcemy być postrzegani.

Prawdopodobnie próbowaliśmy już kiedyś wytłumaczyć coś swojemu rodzicowi, dziecku bądź partnerowi, a w zamian usłyszeliśmy szorstkie:

„nie znasz się, bo jesteś za młody/za stary”

zrozumiesz, gdy sam będziesz miał dzieci”

„zamknij się”

…lub inne sformułowania nie dające żadnej logicznej odpowiedzi. Dlaczego? Goffman nazwał to zjawiskiem FTA, czyli Aktu Zagrażającego Twarzy. To zdarzenie, w którym jeden z rozmówców odczuwa dyskomfort związany z czyimś nieodpowiednim zachowaniem lub błędną jego interpretacją i podejmuje próbę ochrony siebie. Są to więc te sytuacje, w których ludzie chcący zachować swoją twarz, czyli godność, nie przyznają komuś racji i stosują różne strategie językowe, żeby tę twarz uratować. Najczęściej atakują swojego rozmówcę.

I to było pierwsze, ważne dla mnie odkrycie: ludzie ranią, gdy się boją. W tym przypadku zranienie kogoś jest próbą obrony siebie. Zadane ciosy bywają tym bardziej bolesne, im lepiej znamy najczulsze swoje punkty, w które następnie celujemy.

Zrozumiałam również, że ludzie krzywdzą własną krzywdą. Często zdarza się, że człowiek, który sam został zraniony lub najzwyczajniej – ma gorszy czas, uzewnętrznia swoje emocje pod wpływem najmniejszego impulsu. To jak z tą szklanką pełną wody, dla której kolejna dodatkowa kropelka powoduje, że cała zawartość wypływa na zewnątrz. Nie potrafiąc sobie poradzić z odczuwaną krzywdą i cierpieniem, bliski przelewa na nas swój ból, bo znacznie łatwiej jest uzewnętrznić się przed osobą, którą znamy.

Pytanie, czy dana osoba zdaje sobie sprawę z tego, że wywołuje u Ciebie cierpienie? Może nie być świadoma szkodliwości skutków swojego postępowania. Postaw granice, powiedz co Cię boli, zakomunikuj, że nie zgadzasz się na takie zachowanie.

I tu pojawia się trzecia prawidłowość dotycząca ranienia bliskich ludzi. Zdarza się, że jedna lub obydwie strony nabyły złych wzorców komunikacyjnych wychowując się w rodzinach, w których nie przestrzegano granic i nie uczono porozumiewania się w sposób pokojowy. Wyuczona nieumiejętność wyrażania siebie, swoich emocji i potrzeb powoduje, że powielane są przez człowieka postawy mu znane, co w tym kontekście oznaczać będzie postawy raniące innych. W rodzinach przekazujemy i uczymy się zatem takiego schematu komunikacyjnego tworząc tym samym błędne koło cierpienia. I choć trudno w to uwierzyć, to wyrazem miłości staje się zadawane systematycznego bólu poprzez atak, dogryzanie, wyśmiewanie.
Czy można coś z tym zrobić? Można, choć zmiana takiego układu wymaga zazwyczaj długofalowej i trudnej pracy terapeutycznej, a nade wszystko chęci, aby tej zmiany w sobie dokonać.

Jeśli więc zadajesz sobie pytanie, dlaczego ktoś, kogo kochasz, rani Cię kolejny raz, to warto rozważyć różne możliwości. Nie zachęcam Cię do usprawiedliwiania czyjegoś zachowania, a wręcz przeciwnie – nigdy nie zadawalaj się relacją, która Cię krzywdzi, bo „nigdzie nie jest dobrze”. Bliskie relacje wymagają pracy, zaangażowania, szczerej komunikacji, ale nade wszystko szacunku do siebie nawzajem. Stawiaj swoje granice, komunikuj własne odczucia, podejmuj rozmowę. A gdy to nie wystarcza, to zastanów się, co zyskujesz, a co tracisz będąc w tej relacji. Świat ulega ciągłej modernizacji, tak samo jak i ludzie się zmieniają. To, co funkcjonowało przez wiele lat może przestać być warte kontynuowania.

Dbaj o siebie!

~Monika

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *